- Ustaliliśmy, że będziemy negocjować z przetwórcami umowę kontraktacyjną porządkującą rynek. Będzie dotyczyć całej branży, nie tylko malin – mówi Tomasz Solis, wiceprezes Związku Sadowników RP. – Chcemy stworzyć mechanizm preferujący tych, którzy z sadownictwa żyją. A z drugiej strony tych przetwórców, którzy się uczciwie zachowują. W wariancie optymistycznym umowa mogłaby obowiązywać od jesieni. Podczas spotkania zorganizowanego przez wiceministra rolnictwa Jacka Boguckiego rozmawiano też m.in. o wprowadzeniu załącznika do faktury VAT z pięcioletnim obowiązkiem przechowywania, pozwalającego sprawdzać rzeczywiste pochodzenie wjeżdżających spoza Unii produktów. Następne spotkanie zaplanowano na początek lipca.
Warszawskie spotkanie to skutek protestów w lubelskim zagłębiu sadowniczym. W czerwcu na wielu plantacjach nie zebrano agrestu. Nie do zaakceptowania dla wielu producentów okazała się też cena malin przemysłowych w skupie na poziomie 2,5 zł/kg. Podkreślają, że próg opłacalności to 3,5 zł. Do tego doszły problemy z pracownikami z Ukrainy spowodowane nieżyciowymi – w zgodnej ocenie sadowników – przepisami regulującymi ich zatrudnianie. Ukraina jest też na celowniku protestujących z innego powodu. Sadownicy podkreślają, że trwa niekontrolowany napływ malin i innych produktów rolnych z tego kraju.
Pierwsze spotkanie sadowników i producentów owoców miękkich w Bobach (pow. kraśnicki) odbyło się 13 czerwca. Uczestnicy wezwali m.in. do przerwania zbioru agrestu, wiśni, porzeczki i wiśni aż do odwołania. 18 czerwca, przed miejscową remizą, było już kilkaset osób. Do sadowników przyjechali politycy, m.in. Jacek Bogucki.
Niektórzy w wydarzeniach z czerwca widzą analogię do 2004 r. Do tamtego roku nawiązywał m.in. Paweł Kargulewicz. Na spotkaniu w Bobach od producentów domagał się konsekwencji w realizowaniu decyzji o zawieszeniu zbioru owoców, tak, żeby mogli spokojnie patrzeć w lustro. A od rządu mediacji między producentami a sadownikami.
Prowadzący spotkanie Tomasz Solis starał się nie dopuszczać do utarczek słownych między politykami, którym w Bobach zdarzało się zapominać, że powinni skupić się na szukaniu rozwiązań dla branży, zamiast prowadzić kampanię wyborczą. Ale i producenci nie byli do końca zgodni. Co prawda zdecydowana większość głosowała za dalszym zawieszeniem zbioru malin i innych owoców. Jednak nie brakowało opinii, także wśród związkowców, że wielu producentów deklaruje jedno, a robi drugie, tj. zbiera i sprzedaje owoce. I, że z tego powodu taka forma protestu nie ma sensu.
W oświadczeniu przygotowanym po spotkaniu w Bobach czytamy m.in., że należy wzmóc działania kontrolne służb nadzoru dotyczące kontroli jakości owoców sprowadzanych spoza Unii oraz monitorowania ich ilości. Konieczne są cła i cena wejścia. Rząd i parlamentarzyści niezwłocznie powinni zaś podjąć prace nad doprecyzowaniem Ustawy o wykorzystywaniu przewagi kontraktowej w obrocie produktami rolnymi i spożywczymi. Powszechnie stosowana jest bowiem zasada umowy jednodniowej, co zdaniem plantatorów jest niezgodne z zapisami tej ustawy. „Domagamy się zmiany zapisu i wprowadzenie terminu zawierania umów do końca marca danego roku, co będzie odpowiadać wymogom umowy sezonowej” – napisali sadownicy w oświadczeniu. Podkreślili też konieczność uproszczenia procedury zatrudniania w rolnictwie oraz potrzebę pilnego podjęcia prac legislacyjnych nad wprowadzeniem mechanizmu rezygnacji z upraw w danych gatunkach.
tekst i fot: Krzysztof Janisławski (Tygodnik Poradnik Rolniczy)