Dawno temu… powyższą anegdotę opowiedział nam nauczyciel na lekcji sadownictwa (ś.p. dr Grzegorz Klimek) nie spodziewając się chyba, że będzie dość trafną „ilustracją” do tematu mechanicznego cięcia drzew owocowych. Pozwolę sobie na jeszcze jedno odniesienie: idąc do fryzjera spodziewamy się, że dobry fachowiec będzie potrafił dobrać odpowiednią dla nas fryzurę. Mamy przecież różne włosy: grubsze, cienkie, proste, mniej lub bardziej kręcone – każde są inne i inaczej się układają. Jest to dla nas oczywiste i chyba każdy to rozumie – nawet mężczyźni. Podobnie jest z drzewami owocowymi – różne odmiany mają inny charakter i siłę wzrostu, tworzą inne typy koron, a także specyfikę owocowania, więc przycinamy je w różny sposób uwzględniając ich specyfikę. Jonagold, Gloster, Szampion, Camspur, Fuji itd. – każda z tych wymienionych odmian rośnie inaczej, a sadownik wie jak daną odmianę traktować sekatorem aby osiągnąć pożądany cel.
Cięcie to sztuka…
Najpierw zależy nam na właściwym uformowaniu drzewka, a następnie utrzymaniu i wykorzystaniu jego potencjału plonotwórczego, zarówno pod względem ilości jak i jakości owoców. Nie bez powodu się mówi, że cięcie drzew to sztuka. Choć to rzadkość – niektórzy sadownicy przyznają wprost, że niby znają zasady, ale nie potrafią ciąć. Inni potrafią i (mam nadzieję, że ogromnej większości) cięcie drzew sprawia im znaczną przyjemność. Niestety jednak, nagminnym problemem jest to, że z różnych powodów na samodzielne przeprowadzenie cięcia po prostu brakuje nam czasu. Dość powszechnie korzystamy więc z pracy najemnej, która to coraz więcej kosztuje. W dodatku niby zatrudniamy fachowców, ale nierzadko się zdarza, że nie jesteśmy zadowoleni z wykonania usługi. Często słyszy się narzekania, że jakaś ekipa wszystko tnie „na jedną modłę”. Cóż… w każdym fachu są mistrzowie i mniej lub bardziej doświadczeni zwykli wykonawcy. Zdarzają się i wirtuozi, ale częściej zwykli partacze. Dla sprawiedliwości: sami też nie zawsze potrafimy właściwie określić jak według nas w danej kwaterze powinno być przeprowadzone cięcie i jakiego efektu oczekujemy.
Wojskowy charakter…
Gdy rekruci przybywali do jednostki wojskowej, to m.in. trafiali do fryzjera, który z ich różnego typu włosami „robił porządek” i doprowadzał do stanu „pasującego do czapki”. Nagle wszystkie fryzury traciły swoje wcześniejsze „charaktery” i stawały się bardzo podobne (nawet jeśli ktoś wcześniej był łysy). Bardzo popularne w ostatnim czasie gęste sadzenie drzew pozwala na tworzenie tzw. ściany owoconośnej. Ta zmiana technologii łączy się z wykorzystaniem maszyn do mechanicznego cięcia drzew. Cechą maszyn (bez względu na to czy wykorzystujemy listwę czy też piły tarczowe) jest nierozróżnianie odmian. Maszyna nie myśli, więc nie próbuje dostosować cięcia do charakteru wzrostu danej odmiany – dzięki temu drzewa różnych odmian po takim zabiegu robią się coraz bardziej podobne. Nie to, żeby były identyczne, ale różnice stają się mniej dostrzegalne. Jak po wojskowym fryzjerze. Pojawiają się natomiast cechy wspólne. Do takich cech można zaliczyć lepszy dostęp światła (zwłaszcza do dolnych partii korony), przybliżenie owocowania do przewodnika, radykalne zmniejszenie tendencji do ogałacania pędów, zakładanie pąków kwiatowych bliżej przewodnika i na pędach, których wcześniej byśmy o to nie posądzali, wyrównanie wielkości owoców w całej koronie. Dodatkowo uzyskujemy „efekt musztry” – rzędy drzew są równiutkie, nawet w nocy można śmiało jechać przez sad bez obawy, że na drodze pojawią się jakieś niesforne gałęzie, które bardziej od innych wyrastają w międzyrzędzie. To bardzo poprawia komfort i tempo pracy, a także wygodę np. w czasie zbiorów.
Czym?
Obecnie do cięcia wykorzystujemy dwa typy maszyn: tnących za pomocą zestawu pił tarczowych lub z elementem roboczym w postaci listwy. Są też maszyny kombinowane, w których ściana boczna cięta jest za pomocą listwy, natomiast do poziomego cięcia góry zamontowane są piły tarczowe (zastosowanie ich w tym miejscu znacznie przyspiesza tempo pracy). Dostępne są też maszyny, w których można wymieniać elementy tnące ścianę boczną w zależności od potrzeby (piły lub listwa). Przed zakupem często się zastanawiamy: która opcja jest lepsza? W przypadku kiedy cięcie mechaniczne wykonywane jest pierwszy raz, zwłaszcza na starszych drzewach, gdzie trzeba ciąć grubsze gałęzie – zdecydowanie lepiej sprawdzają się piły tarczowe. Natomiast gdy cięcie mechaniczne wykonuje się już po raz kolejny (lub na młodych drzewkach) – rodzaj użytego sprzętu ma mniejsze znaczenie. Warto jednak zaznaczyć, że w przypadku cięcia drzew o bardziej cienkich (wiotkich) gałęziach lepsze wydają się być listwy (tarcze mogą powodować odpychanie i szarpanie cienkich gałęzi). Natomiast cięcie drzew o grubszych i sztywnych gałęziach przebiega szybciej w przypadku cięcia piłami tarczowymi. Posługujący się piłami tarczowymi czasem zwracają uwagę na zakładanie pąków kwiatowych nawet na grubych, skróconych pędach. Nie wiemy jednak czy jest to specyfika dotycząca tylko cięcia właśnie piłami, czy też tnący listwami nie widzą tego efektu, bo z założenia po prostu nie tną grubszych gałęzi. Jeśli na początku czerwca robimy tzw. „drugie cięcie” (skracające młode przyrosty i jednocześnie stymulujące zakładanie u ich nasady nowych pąków kwiatowych) to w przypadku urządzenia tnącego tarczami musimy je wymienić na specjalne noże. W przypadku wykorzystywania listwy nie ma takiej potrzeby. Również w przypadku później wykonywanego cięcia letniego lepiej się sprawdza cięcie listwą (przynajmniej taka panuje większościowa opinia), które pozostawia gładkie rany i nie szarpie dodatkowych liści. Jest to jednak kwestia dyskusyjna – są również zwolennicy cięcia letniego za pomocą pił tarczowych. Zwolennicy stosowania pił tarczowych wskazują na ich niższą awaryjność i dłuższą żywotność – zwracam jednak uwagę, że w tym przypadku większe znaczenie może mieć jakość wykonania i użytych materiałów konstrukcyjnych. Osoby chcące usługowo wykonywać cięcie mechaniczne raczej skłaniają się do zakupu tych urządzeń, które są zaopatrzone w piły tarczowe (lub wymienne zespoły tnące).
Kiedy?
Termin wykonania cięcia mechanicznego ma duży wpływ na siłę wzrostu drzewa. Podobnie jak w przypadku cięcia ręcznego – najsilniejszym wzrostem pędów charakteryzują się drzewa, które były cięte w pełnym spoczynku. Im bardziej zaawansowana jest wiosną wegetacja, tym drzewa słabiej odrastają. Tłumaczy się to tym, że rozpoczęcie wegetacji wiąże się ze zużyciem substancji zapasowych (głównie chodzi o węglowodany) – jeśli więc drzewo zużyło je na rozwój pąków, to ma ich później znacznie mniej na odbudowę po cięciu. Im bliżej kwitnienia wykonamy zabieg cięcia – tym wzrost nowych pędów będzie słabszy. Jeśli więc zależy nam na silniejszym wzroście w danej kwaterze, to cięcie powinniśmy wykonywać wcześniej (zimą/wczesną wiosną). Zaś w przypadku, gdy zależy nam na osłabieniu wzrostu drzew (np. przy Jonagoldach) – cięcie opóźniamy (np. do fazy różowego pąka). W przypadku wykonania cięcia jesienią termin również ma znaczenie: zabieg wykonany po zakończeniu wegetacji (tuż przed zimą) spowoduje szybsze zabliźnienie ran i stwarza szanse na wzmocnienie pozostałych na drzewie pąków, zwłaszcza tych, które znajdują się na końcach pędów po ich skróceniu. W takim przypadku również uzyskujemy dość silny wzrost wiosną, co bywa wykorzystywane np. przy produkcji odmian drobnoowocowych (takich jak np.: Gala) i w każdym innym przypadku, kiedy zależy nam na silniejszym wzroście drzew. Wielu sadowników stosuje też wczesne cięcie jesienne – zaraz po zbiorach, gdy na drzewie znajdują się w pełni sprawne liście. Taki termin cięcia osłabia wzrost drzew w następnym sezonie, co tłumaczymy przedwczesnym usunięciem liści i spowodowanym tym słabszym odżywieniem pąków w okresie poprzedzającym zimę i zgromadzeniem znacznie mniejszych ilości substancji odżywczych, z których drzewo mogłoby korzystać wiosną. Uwaga: osobiście nie jestem zwolennikiem tak wczesnego cięcia (zaraz po zbiorach), ponieważ jednocześnie osłabia ono przygotowanie się drzew do spoczynku zimowego i negatywnie może wpływać (wręcz się tego spodziewam) na jakość pąków kwiatostanowych na rok następny. W niektórych przypadkach może też prowokować wtórny wzrost pędów w okresie jesiennym. Jestem natomiast zwolennikiem cięcia jesiennego po zakończeniu wegetacji – pozwala ono na spokojne przeprowadzenie ręcznej korekty w okresie zimowo-wiosennym. Mamy wtedy dużo czasu (całą zimę) i bez presji pośpiechu możemy pracować sekatorem tylko w dni sprzyjające, przy dobrej pogodzie. Ten termin polecam zwłaszcza tym, którzy nie mają własnego urządzenia i korzystają z usługi. Jeśli przełożymy termin wykonania usługi na wiosnę, to często może się okazać, że usługodawca nie będzie miał w pasującym nas momencie czasu w ogóle albo się opóźni i wówczas znów wiosną czeka nas nerwówka, pośpiech żeby zdążyć z korektą i uprzątnięciem gałęzi przed sezonem, zanim będziemy musieli już wjechać z opryskiwaczem.
Przygotowanie drzew…
Jeśli drzewa nie były wcześniej cięte mechanicznie, zwłaszcza starsze, warto je wcześniej do tego zabiegu przygotować już w poprzednim sezonie. Przygotowanie takie polega na wycięciu gałęzi zbyt grubych i starszych – szczególnie tych wyrastających w stronę międzyrzędzia. Wycinamy je przy przewodniku pozostawiając kilkucentymetrowy czop, aby sprowokować wybijanie nowych gałęzi. Jeśli tego nie zrobimy to później maszyna i tak utnie taką gałąź zostawiając ogołocony kikut, najczęściej bez pąków owoconośnych. Zmuszeni więc jesteśmy ją usunąć w korekcie ręcznej, ale w przypadku tej gałęzi jeden rok już mamy stracony. Jeśli zaś przygotujemy drzewo i taka gałąź zostanie skrócona na czop rok wcześniej – zdąży wytworzyć młode pędy, które szybko zaczną owocować. Brak takiego przygotowania może spowodować dość znaczne zmniejszenie owocowania w pierwszym, a nawet i w drugim roku po cięciu mechanicznym (znów powtórzę: zwłaszcza w starszych sadach). Pamiętajmy też, że cięcie letnie możemy wykonać maszynowo jeśli drzewa były już cięte mechanicznie wiosną. W innym przypadku musimy się liczyć z tym, że w trakcie zabiegu dojdzie do strząsania i obijania części owoców.
Rany po cięciu piłami tarczowymi są pokarbowane.
Dezynfekcja…
Bez względu na model maszyny, z jakiej korzystaliśmy, po cięciu jak najszybciej powinno się wykonać zabieg dezynfekujący powstałe rany. W zależności od pory roku możemy skorzystać. z różnych rozwiązań: preparaty miedziowe, nadtlenek wodoru i inne dopuszczone do tego celu. Z zabiegiem nie należy zwlekać, należy użyć odpowiedniej ilości cieczy, tak aby dobrze pokryła całe drzewa. Pamiętajmy, że stosowane specyfiki działają na różny sposób i w różnych warunkach – co należy uwzględnić decydując się na zabieg. Stosując np. nadtlenek wodoru wiemy, że nie musimy się martwić o okres karencji i pozostałości, możemy go wykorzystywać na mokre drzewa, ale w stężeniach stosowanych do dezynfekcji działa bardzo krótko. Natomiast działanie środków miedziowych jest bardziej wszechstronne i długotrwałe, a przede wszystkim zapobiegawcze.
Korekta…
Przeciwnicy cięcia mechanicznego zwracają przede wszystkim uwagę na fakt, że maszyna nie myśli, a więc nie podejdzie do każdego drzewa indywidualnie i nie dopasuje cięcia do konkretnego drzewa tak jak myślący człowiek. Natomiast zwolennicy m.in. wskazują, że to właśnie dzięki temu maszyna nie popełni tylu błędów co człowiek (zwłaszcza w postaci tzw. ekipy). O ile maszyna nie myśli podczas pracy, to jednak operator już powinien. To on decyduje jak blisko i pod jakim kątem przysunąć się do przewodnika, aby uzyskać pożądany efekt. Tego trzeba się nauczyć – łatwiej, jeśli operator maszyny również ma doświadczenie w cięciu ręcznym i sam potrafi wykonać ręczną korektę. A ręczna korekta po cięciu mechanicznym jest potrzebna i powinna być wykonywana corocznie (rzadko się zdarza, żeby nie była konieczna). Bywa, że korekta jest wykonywana co dwa lata, ale na dłuższą metę nie jest to dobry system. Ręczna korekta wykonywana jest przez ludzi, a więc łączy się już z myśleniem. Pamiętajmy jednak, że cięcie mechaniczne ma nam ułatwić życie, więc nie kombinujmy zanadto przy ręcznej korekcie. Warto też korektę wykonać samemu – powierzenie tego zadania „ekipie” najczęściej powoduje, że wycinają nadmierną ilość pędów co prowadzi do znacznej obniżki plonów. To przekłada się na zbyt silny wzrost pędów, przerastanie jabłek i nasilenie problemów z ich jakością. W dalszej konsekwencji w następnym sezonie potrzebne jest jeszcze silniejsze cięcie… i tak przysparzamy sobie problemów. Najlepiej więc poprawki wykonać samemu lub z pomocą drugiej osoby. Zwracam uwagę, że we współczesnym świecie coraz bardziej brakuje czasu na wspólne przebywanie z rodziną – a tu jest okazja żeby wspólnie popracować na świeżym powietrzu (bez pośpiechu, do 4 godzin dziennie i tylko przy dobrej pogodzie – to w większości przypadków powinno całkowicie wystarczyć). W przypadku odmian wielkoowocowych w porównaniu z tradycyjnym cięciem po cięciu mechanicznym pojawia się więcej pąków i starszych gałęzi (zwłaszcza w linii rzędu). Jest to dla nas raczej dobre zjawisko, a wynika z tego, że w przypadku takich odmian w czasie korekty staramy się niewiele wycinać i mało wykonujemy precyzyjnego cięcia skracającego. W przypadku odmian drobnoowocowych, aby uzyskać większe owoce zazwyczaj potrzebne jest cięcie bardziej precyzyjne i „klikamy” więcej pędów. Stąd też wynikają różnice w ilości czasu potrzebnego na wykonanie poprawek. O ile w przypadku odmian wielkoowocowych przyjmuje się, że najczęściej cięcie korekcyjne prowadzi się dwa razy szybciej niż cięcie tradycyjne, o tyle w przypadku odmian drobnoowocowych ta przewaga maleje i najczęściej mówi się o oszczędności 30–40% czasu. Zdarza się, że cięcie korekcyjne wcale nie przebiega szybciej, ale najczęściej dotyczy to drzew starszych, które pierwszy raz były cięte mechanicznie. Bywa też tak, że korekta przebiega trzy- a nawet czterokrotnie szybciej niż cięcie tradycyjne – każdy sad jest inny i każdy sadownik ma swoje przyzwyczajenia i tempo pracy. Czasem zdarza się, że w danym sezonie można w ogóle zrezygnować z robienia ręcznej korekty – ale są to rzadsze przypadki. Niewątpliwie cięcia mechanicznego i korekcyjnego trzeba się nauczyć, a to może wzbudzać obawy i opory wielu sadowników przed wprowadzeniem takiej zmiany do swojego gospodarstwa. Uważam jednak, że cięcie kosztów (o którym wszyscy mówią w dobie kryzysu) warto zacząć od cięcia nakładów związanych z… cięciem. Zdanie może trochę karkołomne, ale tak właśnie powinno być: cięcie mechaniczne powinno nie tylko ułatwić i zmniejszyć ilość roboczogodzin związanych z cięciem ręcznym (korektą), ale przede wszystkim obniżyć koszty produkcji. Oczywiście, żeby cięcie mechaniczne przynosiło wszystkie pozytywne efekty musi być wykonane prawidłowo (w odpowiedni sposób i we właściwym czasie) i powinno się łączyć z ręczną korektą. Wskazane jest też sięgnięcie po niektóre dodatkowe „narzędzia”, takie jak np. regulatory wzrostu. Na pewno nie wszystkie sady nadają się do cięcia mechanicznego i nie każdy sadownik będzie chciał zrezygnować z cięcia tradycyjnego. Myślę jednak, że w wielu przypadkach warto spróbować (w przyszłości raczej nie uciekniemy od tego), choć nikomu nie chcę narzucać swojego podejścia. Różne drogi mogą prowadzić do tego samego celu – każdy ma prawo wybrać własną.
Mgr inż. Zbigniew marek