Kwestię przyszłej ochrony sadów przed szkodnikami omówiła dr Małgorzata Sekrecka z Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach.
Zaznaczyła, że Europejski Zielony Ład będzie bardzo dużym wyzwaniem dla rolników i sadowników. Niepokój budzą założenia tej strategii, czyli zmniejszenie do 2030 roku stosowania środków ochrony roślin i nawozów, a także przeznaczenie pod uprawy ekologiczne aż 25 proc. gruntów. Celem tych działań jest zmniejszenie poziomu zanieczyszczeń i wzrost bioróżnorodności.
- W Polsce ilość stosowanych substancji aktywnych wynosi 2,5 kg na ha. Warto zauważyć, że w Holandii jest to 10 kg, a średnia w UE wynosi 3,5 kg. Czyli na tle Unii poziom zużycia w naszym kraju wcale nie jest wysoki. Mamy nadzieję, że redukcja zużycia śor nastąpi w odniesieniu do wszystkich krajów UE – zaznaczyła dr Małgorzata Sekrecka.
Jeśli chodzi o sadownictwo najwięcej substancji zużywa się w sadach jabłoniowych - 10,5 ka/ha. 6,1 kg jest w przypadku grusz, 5,6 kg - wiśni, 2,7 kg - truskawki, 2,4 kg - śliwy, 2,1 kg - czereśni, 1,7 kg - porzeczki, 1,3 kg - maliny.
- Istnieje jednak możliwość redukcji stosowania substancji bez obniżenia jakości i wielkości plonu – powiedziała dr Małgorzata Sekrecka.
Obecnie w sadownictwie wycofane są: tichlopryd, metoksyfenozyd, chloropiryfos, spirodiklofen. To substancje, po które chętnie sięgali sadownicy, gdyż miały dobre działanie. Na celowniku są m.in. lamdba cyhalotryna, etoksazol, tebufenpirad, pirymikarb, emamektyna.
- Jednak są alternatywne metody, które mogą z powodzeniem zwalczać szkodniki. Problem pojawia się przy emamektynie. Tu brakuje alternatywy dla zwalczania zwójki koróweczki na jabłoni i gruszy oraz toczyka gruszowiaczka. Poza tym to jedyna alternatywa dla cyjanotraniliprolu w zwalczaniu muszki plamoskrzydłej na winorośli i światłówki naziemnicy w truskawce – powiedziała ekspertka.
Zaznaczyła, że na rynku są różne narzędzia służące do monitoringu najgroźniejszych szkodników (pułapki feromonowe i lepowe).
- Są bardzo pomocne w wyznaczaniu optymalnych terminów zwalczania wielu szkodników. Dzięki tym narzędziom i prawidłowej interpretacji wyników odłowów można uniknąć wykonywania zbędnych zabiegów – powiedziała. Dodała, że dostępne są także metody biotechniczne dezorientujące samców, ale w Polsce sadowników korzystających z tych produktów jest niestety nadal bardzo mało. Ograniczeniem tej metody ochrony jest m.in. wysoka cena i to, że powierzchnia pola musi wynosić min. 3 ha.
Oprócz produktów przeznaczonych do dezorientacji samców, w rejestrze są też inne produkty biotechniczne – oparte o azadyrachtynę, olejek pomarańczowy, czy produkty fermentacji bakterii.
W rejestrze środków zwiększył się też asortyment środków mikrobiologicznych. Są to produkty oparte np. na wirusie granulozy. Są także produkty z różnymi szczepami Bacillus thuringiensis przeznaczone do zwalczania gąsienic motyli. Można też wprowadzać do sadów makroorganizmy, np. drapieżne roztocze z rodziny dobroczynkowatych do zwalczania przędziorków i szpecieli. Są także preparaty oparte na nicieniach przeznaczone do zwalczania gąsienic owocówki jabłkóweczki oraz larw opuchlaków.
- Wyzwaniem, z którym się zmierzymy, są nowe gatunki szkodników, które pojawiają się na terenie naszego kraju, m.in. muszka plamoskrzydła, tarcznik niszczyciel, owocówka południóweczka, czy tarczówka marmurkowata. Przy braku skutecznych środków będzie problem z utrzymaniem ich poniżej progów szkodliwości – powiedziała doktor.
Więcej relacji z Konferencji Sadowniczej TSW 2021 szukaj na łamach naszego portalu!
Kamila Szałaj