Pierwsze zabiegi ochrony na plantacjach porzeczek i agrestu były wykonywane na przełomie marca i kwietnia, w okresie pękania pąków liściowych. Po fali przymrozków, jaka wystąpiła w drugiej dekadzie marca (odnotowano wówczas spadki temperatury od –4°C do –10°C), producenci musieli poczekać na ocieplenie, gdyż pierwsze zabiegi są skierowane przeciwko szkodnikom. A wiadomo, że skuteczność walki z nimi jest zawsze zdecydowanie większa przy wyższej temperaturze, bo wówczas są one bardziej aktywne, a więc intensywniej żerują.
Zabiegi wczesnowiosenne
Wczesną wiosną na plantacjach porzeczek powinno się rozpocząć zwalczanie krzywika porzeczkowiaczka, wielkopąkowca porzeczkowego, a na plantacjach zagrożonych porzeczek i agrestu – również misecznika śliwowca. Krzywik porzeczkowiaczek uszkadza rozwijające się pąki w okresie ich pękania (zimujące gąsienice wgryzają się do ich wnętrza, niszczą je i wypełniają odchodami). Stwierdzenie >5% pędów z objawami żerowania oznacza konieczność wykonania jednego, a przy większej presji – nawet 2–3 zabiegów w danym sezonie. Sadownicy sięgają najczęściej po jeden z wielu zarejestrowanych preparatów z acetamiprydem, np. Kobe/Mospilan 20 SP. Zabieg ten zwalcza przy okazji pierwsze wylęgające się mszyce. Te i większość pozostałych zalecanych insektycydów powinny być zawsze aplikowane z adjuwantem, np. Flipper. Takie detale, jak adjuwant, odpowiednia temperatura i wyższa wilgotność powietrza podnoszą skuteczność ochrony chemicznej.
fot. B. Błaszczyńska: Mączniak prawdziwy agrestu jest dużym kłopotem głównie na plantacjach agrestu, ale niektóre odmiany porzeczek również wymagają odpowiednio poprowadzonej ochrony.
fot. B. Błaszczyńska: Mączniak prawdziwy agrestu jest dużym kłopotem głównie na plantacjach agrestu, ale niektóre odmiany porzeczek również wymagają odpowiednio poprowadzonej ochrony.