Za nami kilka deszczowych dni. Do końca tygodnia synoptycy przewidują kolejne opady deszczu. Taka pogoda sprzyja rozwojowi chorób grzybowych. W sadach jabłoniowych następują duże wysiewy zarodników workowych parcha jabłoni. Stopień zagrożenia uzależniony jest od intensywności opadów w poszczególnych regionach.
- Po weekendzie majowym modele chorobowe parcha na stacjach badawczych w kilku lokalizacjach pokazały małe i średnie infekcje. Ale zagrożenie oceniam jako duże, ponieważ wysiewy zarodników były bardzo intensywne. Istniała spora pula zarodników dojrzałych i gotowych na minimalne zwilżenie, a co dopiero mówić o kilku czy kilkunastogodzinnym deszczu. Przez miniony weekend – od 30 kwietnia do 4 maja – wysiało się 11 tysięcy zarodników na metr sześcienny w placówce badawczej w Błędowie. To były bardzo silne wysiewy. Największy miał miejsce oczywiście po tych opadach 1 maja. Nie można bagatelizować tego zagrożenia, zwłaszcza, że w większości sadów mamy teraz okres silnego kwitnienia – ocenia Robert Binkiewicz, specjalista ds. upraw sadowniczych Agrosimex.
Ochrona jabłoni przed parchem. Jaką strategię przyjąć?
Mamy do wyboru kilkanaście produktów opartych o kilka substancji aktywnych. Ale najlepszą skutecznością w walce z infekcją grzybową wykazują się mieszaniny poszczególnych preparatów fungicydowych.
- Obecnie polecamy mieszaniny dwóch preparatów, tak żebyśmy mieli dobre zabezpieczenie i interwencję. Można zastosować preparaty z grupy SDHI, takie jak Sercadis, Embrelia czy Luna Experience. Mają one szerokie spektrum zwalczanych chorób, lepszą odporność na zmywalność oraz wyższą skuteczność – ocenia Binkiewicz.
Możemy też sięgnąć po substancje o działaniu wgłębnym z grupy anilinopirymidyn jak np. Pyrus 400SC czy Chorus. Są to produkty, które szczególnie dobrze sprawdzą się przy niższych temperaturach i niekorzystnych warunkach do zastosowania difenokonazolu.
- Wybór może paść także na typowe preparaty zapobiegawcze jak kaptany, np. Merpan, Malvin czy Captan – dodaje Binkiewicz.
Z kolei Szymon Jabłoński, opiekun sadowniczej stacji badawczej w Kozietułach firmy Bayer, radzi, by w sadach, gdzie ostatni zabieg ochronny miał miejsce w ubiegłym tygodniu (28-30 kwietnia) wykonać zabieg preparatami interwencyjnymi, jeśli od czasu poprzedniego zabiegu spadł deszcz.
- Jeżeli przy poprzednim zabiegu nie były wykorzystane środki z grupy SDHI, można po nie sięgnąć w tym momencie. W przypadku konieczności wykonywania zabiegu w niesprzyjających warunkach pogodowych (niska temperatura) postawmy na preparatu z grupy anilinopirymidyn z dodatkiem kontaktu. A jeśli mamy obawy co do zmycia preparatu naniesionego w sobotę, wykonajmy przed zapowiadanymi opadami zabieg produktem zapobiegawczym – radzi Szymon Jabłoński.