Jeśli w bieżącym sezonie sytuacja się powtórzy, a nic nie wskazuje na to, żeby było inaczej (mniej intensywna ochrona w poprzednim sezonie z powodu braku/redukcji plonów sprzyjała dalszemu wzrostowi populacji), ta silna i bardzo silna presja szkodnika, w połączeniu z niewielkim błędem w ochronie i osłabionym wysoką temperaturą działaniem ś.o.r., może spowodować uszkodzenia owoców na poziomie nawet kilkudziesięciu procent.
Jakby tego było mało, producenci czereśni i wiśni mają bardzo ograniczony i dalece niewystarczający zestaw zarejestrowanych insektycydów, co dodatkowo może utrudnić prowadzenie skutecznej ochrony. W takiej sytuacji pojawia się obawa, że niektórzy mogą sięgać po niezarejestrowane rozwiązania lub będą zmuszeni nadużywać zarejestrowanych insektycydów, co może spowodować przekroczenia dopuszczalnych poziomów pozostałości ś.o.r. w owocach.
Po pierwsze – monitoring
Aby wygrać walkę z nasionnicami niezbędne jest korzystanie z żółtych pułapek lepowych. Pozwalają one określić wielkość presji szkodnika w sadzie i precyzyjnie wyznaczyć termin pierwszego i kolejnych zabiegów ochrony. Jest to ważne, gdyż z powodu ograniczonej liczby zarejestrowanych insektycydów każdy zabieg powinien być zasadny.