StoryEditor

Wyzwanie jakości dla polskich jabłek

11.09.2019., 00:00h

Sytuacja na polskim rynku jabłek jest bardzo złożona. Z jednej strony klienci doceniają krajowe owoce i chętnie po nie sięgają, ale oczekują jakości i bezpieczeństwa. Sieci handlowe deklarują, że stawiają na jakość, jednak w praktyce często najważniejsza okazuje się niska cena. Eksporterzy znający realia zagraniczne podkreślają konieczność dostosowania się do tamtejszych wysokich wymagań. A sadownicy? Oczywiście chcieliby produkować jak najlepsze jabłka i otrzymywać za nie korzystne stawki. Wszyscy mówią o jakości – jak ją zatem osiągnąć?

Czym powinny cechować się polskie jabłka, żeby w pełni odpowiadały potrzebom konsumentów?

Rynek owoców to skomplikowany system zależności, obejmujący między innymi: producentów, firmy skupujące produkty rolne, handel – w tym sieci handlowe i przedsiębiorstwa zajmujące się eksportem. Każdy z uczestników rynku kieruje się określonymi kryteriami, które mają zapewnić opłacalność działalności. Czym zatem powinny cechować się polskie jabłka, żeby w pełni odpowiadały potrzebom konsumentów i by przynosiły zysk wszystkim graczom zaangażowanym w proces produkcji i zbytu? Zarówno producenci, jak i handlowcy wskazują dwa kluczowe kryteria: wysoką jakość oraz bezpieczeństwo, czyli dozwolony lub akceptowany przez poszczególne podmioty czy rynki poziom pozostałości środków ochrony roślin. Również klienci mówią, że zwracają uwagę na te cechy owoców i warzyw podczas zakupów. Skoro wszyscy są zgodni co do tego, jakie powinny być jabłka, dlaczego sytuacja polskiego sadownictwa jest w ostatnich latach taka trudna?

Konsumenci cenią polskie owoce, polskie jabłka faworytem

Polacy jedzą coraz więcej owoców, a spożycie warzyw utrzymuje się na stabilnym poziomie. Najczęściej klienci robią zakupy w sieciach handlowych – dyskontach, super- i hipermarketach, dalsze miejsca zajmują sklepy osiedlowe i bazary. Dla niemal ¾ nabywców (71% wg badania Millward Brown dla Intermarche) polskie pochodzenie produktów jest bardzo ważne. W opinii wielu osób te krajowe uchodzą za lepsze i uprawiane przy użyciu mniejszej ilości preparatów chemicznych, poza tym coraz popularniejszy staje się trend korzystania z żywności dostępnej lokalnie czy regionalnie. Wybierając owoce i warzywa, klienci zwracają uwagę na jakość – czyli m.in. świeżość (badanie GfK dla BGŻ BNP Paribas), atrakcyjny wygląd, zapach i kolor. Jeśli chodzi o owoce, jabłka wciąż są faworytami w naszym kraju (Millward Brown/Intermarche). 

Jednocześnie, w czasach powszechnego dostępu do informacji, konsumenci stykają się ze wzmiankami o używaniu do produkcji owocowej czy warzywniczej nadmiernej ilości środków ochrony roślin oraz o wykrywaniu przekroczonych poziomów ich pozostałości. Jednak często jest to wiedza bardzo ogólna i nieprecyzyjna. Fakt, że mimo dużej dostępności wielu egzotycznych owoców jabłka wciąż są w Polsce tak popularne, działa na korzyść polskiego sadownictwa. Być może obszary, na które należałoby zwrócić uwagę, to transparentność i lepsza komunikacja – aby do konsumenta docierały rzetelne informacje o samym procesie produkcji, stosowanych środkach i uzyskiwanej jakości plonu.

Jakość polskich jabłek według producentów

Także wśród sadowników wzrasta świadomość, że dla odbiorcy końcowego liczy się jakość produktu. Zresztą większość producentów to równocześnie konsumenci żywności, której nie wytwarzają w swoim gospodarstwie – i zapewne sami chcieliby kupować towary wysokiej jakości, które są dla nich bezpieczne i zdrowe. 

– Rynek przede wszystkim wymaga owoców, które są stabilne jakościowo. Jakość to nie jest tylko wygląd owoców, tylko też jakość wewnętrzna – podkreśla Waldemar Żółcik, sadownik i prezes Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw „Unia Owocowa”. – Tak naprawdę dzisiaj wyprodukować jabłka to nie jest trudna rzecz, ale wyprodukować dobrze i dobrej jakości jabłka to już jest sztuka – żeby stosunek tych bardzo dobrych do przemysłowych wynosił przynajmniej 80:20% albo więcej. Czyżby problemem był więc profil produkcji krajowego sadownictwa, które dostarcza zdecydowaną większość owoców niższej klasy na cele przetwórcze? 

W środowisku producentów coraz bardziej powszechna jest wiedza, że jednym z elementów jakości wewnętrznej jest brak pozostałości, a dokładnie brak pozostałości akceptowalnych na danym rynku. Wobec tego warto poprzedzić produkcję analizą możliwych rynków zbytu i ich formalnych wymagań, żeby uniknąć cofnięcia towaru i kosztów transportu, niekiedy do odległych krajów. – Trzeba pamiętać, że kiedy jest nadprodukcja jabłek na świecie, jednym z instrumentów walki konkurencyjnej będą badania pozostałości– dodaje Żółcik. 

Czy handel stawia na jakość polskich jabłek?

Bardzo dużo o jakości mówi się w odniesieniu do polityki sektora handlowego. Zdaniem Marka Marca, Członka Zarządu firmy handlowo-eksportowej Ewa-Bis, oczekiwania polskich konsumentów niczym nie różnią się od oczekiwań nabywców w innych krajach. Finalni klienci chcą kupować smaczne, jędrne jabłka w przystępnej cenie, choć wcale nie w najniższej. Jednak w Polsce sieci handlowe nie dostarczają im towaru wysokiej jakości, ponieważ nie mają ustabilizowanej polityki w tym zakresie, natomiast konkurują między sobą cenami, co przekłada się na niezadawalający stan oferowanych produktów. – W mojej ocenie klienci w Polsce są gotowi płacić za jabłka między 3 a 5 zł – szacuje przedsiębiorca. – Wejście na ten poziom cenowy zadowalałoby sadowników, którzy otrzymywaliby dobrą cenę, pozwalałoby dystrybutorom i sieciom handlowym pokryć koszty oraz zapewniało godną marżę netto. I na koniec klienci byliby zadowoleni z tego, co kupują w sklepach.

Również Prezes Unii Owocowej ma zastrzeżenia dotyczące współpracy z sieciami, które nie traktują producentów na partnerskich zasadach, a skupiają się głównie na uzyskaniu najniższej ceny: – Po prostu kupiec kupuje najtańsze, jest rozliczany z marży, niekoniecznie z jakości.

Innego zdania jest natomiast Sławomir Rzeźnicki z Klastra „Polska Natura”: – Z sieciami handlowymi w Polsce współpracuje się pozytywnie, dlatego że w tej chwili za bardzo nie ma innego wyboru, bo rynki wschodnie stanęły. Wymogi są standardowe: certyfikaty unijne, GLOBALG.A.P., HACCP, jakość, badania na pozostałości związków chemicznych, logistyka. Chociaż sieci są wiarygodnymi i wypłacalnymi partnerami, to przedstawiciel Klastra dostrzega też wady współpracy, takie jak brak negocjacji cenowych i narzucane przez kupców warunki. Natomiast jeśli chodzi o jakość, obserwuje zachodzące w ostatnich latach zmiany: – Jest nowy trend proekologiczny, sieci zaczynają zwracać uwagę na pozostałości związków chemicznych i ograniczają tzw. MRL, czyli ilość pozostałości pestycydów. Norma państwowa czy unijna jest określona, a sieć potrafi stawiać inne wymogi, np. trzy pozostałości trzech pestycydów w określonych ilościach.

Również w przypadku handlu zagranicznego bardzo istotna jest kwestia pozostałości. Jak wynika z doświadczeń Marka Marca, w jego firmie wielokrotnie zdarzały się kontrole eksportowanych z Polski jabłek, a po przebadaniu niektórych pobranych prób stwierdzane było wystąpienie przekroczeń. Doprowadzało to do reklamacji, kosztownych zwrotów, a nawet skutkowało utratą klientów.

Zdaniem eksperta

Czy rozstrzygnięciem okaże się opinia Roberta Sasa z Instytutu Praktycznego Sadownictwa IPSAD? – Dlaczego polscy producenci nie produkują tej wybitnej jakości, jaką chciałby handel? Bo handel na dobrą sprawę nie chce za tę wybitną jakość zapłacić… Ekspert zaznacza też, że sadownicy muszą dokładnie wiedzieć, z jakich substancji mogą korzystać, a które są absolutnie wykluczone – ponieważ pozostałości środków niedozwolonych zdecydowanie wykluczają owoce z danego rynku.

Jak osiągnąć wysoką jakość polskich jabłek?

Właściwie wszyscy przedstawiciele różnych sektorów związanych z przemysłem jabłkowym zgadzają się co do tego, że jakość jest najważniejsza, a jednym z jej kluczowych aspektów jest brak przekroczeń dozwolonego lub akceptowanego przez podmioty handlowe poziomu pozostałości środków ochrony roślin w produkcie, który trafia do klienta. Rozbieżności pojawiają się tam, gdzie chodzi o pieniądze. Jednak sama diagnoza nie zmieni w jednej chwili ani profilu produkcyjnego wielu gospodarstw sadowniczych w Polsce, ani polityki niektórych dużych graczy rynkowych, dyktujących warunki cenowe, a co za tym idzie – także jakościowe.

Co – oprócz zmiany profilu produkcyjnego – mogą zrobić właściciele sadów, żeby dostarczać konsumentom atrakcyjne, zdrowe i bezpieczne jabłka, dostosowane do wymogów rynku? Jakkolwiek na szeroko pojętą jakość wpływ ma wiele czynników, w tym agrotechnicznych, to kwestia poziomu pozostałości zależy od rzetelności sadowników i przestrzegania przepisów prawa oraz zaleceń producentów środków ochrony roślin. Dodatkowo warto śledzić doniesienia branżowe o zachodzących zmianach, np. o planach wycofywania z rynku substancji aktywnych, o nowych technologiach badań, a także o alternatywach dla ochrony chemicznej. Potwierdza to Waldemar Żółcik: – Substancje, które trzy lata temu były niewykrywalne, dzisiaj są oznaczane. Sadownicy, ci lepsi, szukają takich rozwiązań, które pozostałości w owocach nie pozostawiają.

Przykładem na to, że osiągnięcie wysokiej jakości z jednoczesnym brakiem pozostałości jest wykonalne i opłacalne, są krajowe jabłka marki „Amela”, które produkują sadownicy należący do Klastra „Polska Natura”. W stosowanej przez nich technologii chemiczne środki ochrony roślin aplikowane są wyłącznie do okresu kwitnienia, gdy sadom zagrażają najcięższe infekcje, a następnie stosowana jest ochrona biologiczna. – Wychodząc naprzeciw rynkowi, opracowaliśmy technologię owoców bez pozostałości pestycydów. W procesie technologicznym marki „Amela” jest kontrola na każdym etapie produkcji – zarówno w sadzie, przy sortowaniu, jak i w przechowalnictwie. Jabłka są badane w laboratorium w Instytucie Ogrodnictwa w Skierniewicach, a efektem końcowym musi być zero pestycydów– opowiada Sławomir Rzeźnicki. W jednej z sieci supermarketów jabłka wyprodukowane z zastosowaniem konwencjonalnej ochrony kosztowały w tym sezonie 2,50 zł, a cena jabłek „Amela” wynosiła 3,50 zł. Co istotne, za owoce bez pozostałości sadownicy otrzymywali dwukrotnie wyższą cenę niż za te ze zwykłej produkcji. 

Ochrona biologiczna ma przyszłość

Branża agrochemiczna oferuje już rozwiązania, które mogłyby uzupełnić, a może nawet zastąpić dotychczas stosowane środki chemiczne. Jedną z takich inicjatyw jest technologia ProNutiva, stworzona przez firmę UPL (po połączeniu UPL i Arysta LifeScience) i z powodzeniem wdrażana w wielu krajach na świecie. W Polsce doświadczenia są prowadzone już trzeci rok. – Technologia ProNutiva pozwala na wyprodukowanie owoców, których oczekują konsumenci, przy jednoczesnym zachowaniu opłacalności produkcji. Taka strategia, która polega na łączeniu ochrony konwencjonalnej z biologiczną oraz biostymulacją, zapewni korzyści na każdym poziomie: producenta, konsumenta i środowiska naturalnego – mówi Tomasz Sikora, doradca ProNutiva. – Przetestowaliśmy dziesiątki kombinacji zabiegów, tak by móc zaproponować optymalne rozwiązania, które w sposób znaczący wpłyną na jakość owoców i możliwość ich późniejszej sprzedaży.

 

Marcin Wieczyński

Źródło: mat. pras.

21. listopad 2024 15:52