Na jak długo wystarczy nam jeszcze jabłek?
Najbardziej aktualnym i bodaj najważniejszym pozostaje jednak pytanie o to, na jak długo wystarczy nam jeszcze jabłek. Wiele jest okoliczności, które zdają się wskazywać na to, że „może już niedługo tego będzie…”. Do takich okoliczności zaliczyć trzeba wyniki oglądu dróg w największych rejonach sadowniczych. Każdy, kto się tym interesuje, wie, że jesienią „tiry z przemysłem” ciągle jeżdżą „tam i siam”. Ale w tym sezonie, nagle i w styczniu, też „tam i siam”. Nie ma w tym jednak niczego dziwnego, bo jeśli zaraz po zbiorach wywozi się do przetwórni większość jabłek przemysłowych, bo do chłodni nikt ich nie wkłada, to już w trakcie handlu „deserem” do przetwórni trafia już tylko „odsort”. Jest to zwykle 10–15% przechowywanych jabłek. Ale w tym sezonie jabłka leżą tak źle, że z 10–15 zrobiło się 20–30%. Złożyły się na to i przymrozki, i upały (a więc i zła dystrybucja wapnia), i deszczowa, i ciepła jesień (a więc spore porażenie owoców także chorobami grzybowymi). A wszystkich jabłek jest przecież o 40% mniej niż zwykle. I mimo tego styczniowego „tam i siam”, zakłady przetwórcze płacą za jabłka przemysłowe 0,5 zł/kg i więcej, i to pomimo urodzaju w Chinach. I jeszcze jeden charakterystyczny fakt. Sieci supermarketów handlują zwykle jabłkami o średnicy nie większej niż 8,5 cm. W tym sezonie oficjalnie jest o centymetr więcej, a nieoficjalnie „przechodzą nawet dziesiątki”.
Dr Grzegorz Klimek