Przeważa pogląd, że będziemy mieli w tym sezonie rynek producenta. Najwięksi optymiści twierdzą nawet, że sporo polskich jabłek trafi na rynek rosyjski, bo tam własna produkcja nie wypaliła. Embargo embargiem, ale jeśli nie ma, to… Na potwierdzenie tych informacji trzeba jednak jeszcze poczekać. Najlepiej do Nowego Roku, bo dopiero wtedy "wychodzi szydło z worka", jeśli coś jest na rzeczy. Już teraz jednak wiadomo, że w całej UE produkcja jabłek szacowana jest na niewiele ponad 10 mln ton i jest to dobra wiadomość.
Większość operatorów twierdzi, że obecnie rynek jabłek funkcjonuje "na pół gwizdka" i dotyczy to zarówno eksportu, który "jest, bo jest", jak i rynku krajowego. Mówi się, że przedmiotem obrotu są teraz głównie jabłka, których nie warto było zamykać w komorach chłodniczych. A takich niestety nie brakuje. Już wcześniej były sygnały o kiepskiej zdolności przechowalniczej owoców z tegorocznych zbiorów. Obecnie też nie brakuje doniesień, które te sygnały potwierdzają. O ile bowiem jest normalne, że GPP może się pojawiać na jabłkach jeszcze w sadzie (zwłaszcza na młodych drzewach), to z pewnością (w listopadzie) nie dotyczy to gorzkiej zgnilizny ani też parcha przechowalniczego. Te, jeżeli już, to występują zwykle w okolicach Nowego Roku. Sporo jest także owoców przejrzałych. Wynika to zaś nie tylko ze sporego udziału "przerostów" w zbiorach, ale i z fatalnego "kolorowania" jabłek w tym roku. To ostatnie zaś powodowało, że sporo jabłek trzymano długo na drzewach, czekając na lepszy rumieniec.
Pora na charakterystykę stanu rynku jabłek w listopadzie. Zacznijmy od poziomu cen skupu jabłek przemysłowych. Te zaś około 10 dni temu spadły poniżej 0,5 zł/kg. Wywołało to u sadowników zdecydowaną reakcję, polegającą na częstym używaniu i wzbogacaniu słownika wyrazów brzydkich znanych także jako "wyrazy własne".
Cały artykuł przeczytasz w grudniowym numerze miesięcznika "Sad Nowoczesny". Sprawdź naszą ofertę!