StoryEditor

Minister komentuje wysokie ceny jabłek: a kto panu każe je kupować?

13.08.2020., 11:13h

- Kto panu każe te jabłka kupować? Nie należy dawać się nabijać w rogi przez handlarzy – tak o wzroście cen jabłek mówił minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski w programie „Money. To się liczy”. Zaznaczył, że na rynkach hurtowych owoce są znacznie tańsze. I choć rozminął się z prawdą przy podawaniu cen, to miał rację, mówiąc, że handel narzuca za duże marże.

Wczoraj minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski był gościem programu „Money. To się liczy” w money.pl. Podczas rozmowy dziennikarz zwrócił uwagę na wysokie ceny jabłek.

- Co takiego dzieje się na rynku jabłek, że musimy tak astronomiczne pieniądze płacić za ten owoc? Nawet 12 zł/kg – zapytał ministra Ardanowskiego.

W odpowiedzi usłyszał, że tak wysokie ceny dyktują pośrednicy i sprzedawcy, natomiast rolnik otrzymuje tylko niewielką część.

- No pan musi płacić te pieniądze? A kto panu każe te jabłka kupować? Jeżeli kupiec przesadza, jeżeli jest złodziejem, który chce pana oszukać i życzy sobie za jabłka po 12 złotych, które u rolnika kosztują 50 groszy czy złotówkę, to pan się daje nabijać. On ma do tego prawo, ponieważ działamy w ramach wolnego rynku. Natomiast to nie ma wielkiego wpływu na ceny płacone rolnikom – powiedział minister.


Jabłka po 50 gr?

Zaproponował, by dziennikarz odwiedził giełdę w Broniszach i przekonał się, po ile rzeczywiście sadownicy sprzedają jabłka.

- Tam kupi pan jabłka po 50 groszy – powiedział Ardanowski.

Tu minister trochę się zagalopował. Oczywiście, na giełdzie można kupić jabłka w dużo niższej cenie niż w sklepie, ale kilogram najtańszych odmiany Early Geneva kosztuje 2 zł. Z kolei tegorocznego Paulareda czy Pirosa sadownicy sprzedają po ok. 3,50 – 4 zł/kg. 

Mówiąc o cenie 50 gr minister miał chyba na myśli jabłka przemysłowe z przerywki, bo akurat tyle skupy proponują w tym roku. Nie mniej jednak, szef resortu rolnictwa ma rację, że tak ogromne marże pośredników i handlarzy są grubą przesadą. W ten sposób wyzyskują nie tylko rolników, ale i konsumentów.

- Nie należy dawać się nabijać w rogi przez handlarzy, którzy czują swoją przewagę w tym momencie. Również niestety ten czas pandemii sprawia, że nie mamy zbyt wiele możliwości i czasu na chodzenie po wielu sklepach i porównywanie. Wchodzimy do pierwszego z brzegu, z maseczką na twarzy, boimy się żeby się nie zarazić, bierzemy pierwsze, co się tam w ręce nam pojawi i z tego powodu jesteśmy często oszukiwani, podejmujemy głupie decyzje – argumentował minister.


Droższe jabłka


W tym roku sadownicy rzeczywiście sprzedają drożej swoje jabłka. Wysokie ceny owoców, zarówno wczesnych, jak i tych z ubiegłorocznych zbiorów utrzymują się od kilku miesięcy. To efekt wielu czynników, m.in. tegorocznych przymrozków i suszy. W hurcie jabłka z magazynów są cztery razy droższe niż rok temu. Z kolei za zbierane w tym roku sadownicy biorą dwa razy tyle. Jednak po drodze do sklepu na jabłko narzucane są marże i finalnie jest sprzedawane z ponad 100 procentowym narzutem! 


Znikome zapasy


Wysokie stawki za jabłka to także wynik bardzo małych zapasów w magazynach. Według danych WAPA w polskich chłodniach w lipcu było już tylko 11 tys. ton, czyli prawie 90 proc. mniej niż przed rokiem. Obecnie większość przechowalni jest już pustych. 

- Takiej sytuacji, że na początku sierpnia nie mieliśmy jabłek na magazynie nie pamiętam – mówi w rozmowie z nami przedstawiciel dużej grupy producentów owoców z okolic Góry Kalwarii (woj. maz.).  

oprac. ksz
21. listopad 2024 20:35