Jak podaje KUPS, w ostatnich miesiącach polskich przedsiębiorców dotknęła fala podwyżek cen. W zakłady produkcyjne najbardziej uderzyła wyższa cena energii elektrycznej. Według nowych stawek dla odbiorcy biznesowego, za 1 MWh energii będzie trzeba zapłacić od 320 do 350 zł. To o około 50 proc. więcej w stosunku do obecnej ceny, wynoszącej 210 – 215 zł/MWh, i tak już bardzo wysokiej na tle innych krajów europejskich. A przecież w 2017 r., zgodnie z informacją Prezesa URE (Urzędu Regulacji Enrgetyki), średnie ceny sprzedaży energii elektrycznej na rynku konkurencyjnym wynosiły 163,70 zł/MWh.
Do wyższych cen energii, które generują o połowę wyższe koszty, dodać trzeba rosnące stawki za gaz – tu firmy od następnego roku muszą liczyć się z około 30 proc. wzrostem kosztów (skok z 90 do 130 zł za MWh). Obrazu i tak już niełatwej sytuacji dopłeniają kolejne obciążenia, takie jak choćby ceny transportu, rosnące wraz z cenami paliwa. Obecnie za litr benzyny bezołowiowej 95 płacimy w Polsce najwięcej od 4 lat: cena dla poszczególnych województw waha się od 5,07 do 5,14 zł/l (dane BM Reflex z 13.09.2018 r.), przy ubiegłorocznej średniej poniżej 5,0 zł. Koszt oleju napędowego również utrzymuje się na granicy 5 zł/l (i rośnie rokrocznie średnio o 20 proc.), co odczuwają najmocniej firmy korzystające z usług logistycznych.
Nie bez znaczenia dla przedsiębiorców, zwłaszcza z branży rolno-spożywczej, pozostają także wyższe niż w ubiegłym roku koszty pracy. Jak wyliczył GUS, wzrosły one średnio aż o 8 proc., a pracowników chętnych do zatrudnienia w zakładach produkcyjnych jak brakowało, tak brakuje nadal.
Rosną również zauważalnie inne koszty, takie jak: wody, ścieków, opłat środowiskowych, śmieci i odpadów; dochodzą kolejne obciążenia pracodawców, np. związane z programami emerytalnymi czy systemem rozliczania VAT.
Kto ma najbardziej pod górę?
Podwyżki cen już w bieżącym sezonie wpłyną na koszty produkcji w branży spożywczej, np. w przetwórstwie owoców i warzyw. Dla przykładu, aby wyprodukować zagęszczony sok jabłkowy, jabłka należy przetransportować, umyć, rozdrobnić, wytłoczyć na różnego typu prasach, przefiltrować oraz odparować znaczną część wody pod zmniejszonym ciśnieniem, aby uzyskać około 7-krotne zmniejszenie objętości. Wykorzystywane w tych procesach urządzenia i przenośniki wymagają dużej ilości energii. Produkcja soków zagęszczonych jest jedną z najbardziej energochłonnych gałęzi przetwórstwa owoców i warzyw, dlatego podwyżki energii elektrycznej i gazu najbardziej uderzą właśnie w producentów zagęszczonych soków. Zakłady już zgłaszają rosnące z tego tytułu koszty rzędu 40 proc., co przy już płaconych kilkumilionowych rachunkach jest znaczącą podwyżką, mogącą zachwiać stabilnością poszczególnych przedsiębiorstw, a nawet całą branżą. Strat poniesionych w wyniku podwyżek nie sposób zrekompensować zwiększeniem wolumenu produkcji: ten bowiem zależy od zachodnich rynków zbytu, na które trafiają rokrocznie polskie półprodukty.
Droższy prąd to też problem dla branży chłodniczej. Według danych Politechniki Łódzkiej, samo przechowywanie jednego m3 już zamrożonych owoców generuje w ciągu roku zużycie prądu na poziomie od 80 do 100 KWh. Oczywiście do tego trzeba też dodać koszty mrożenia.
Droższe polskie czy tańsze ukraińskie?
Wyższe koszty produkcji soków i mrożonek odczuje polski konsument. W 2019 r. ceny produktów owocowych mogą wzrosnąć nawet o kilkanaście procent głównie z uwagi na podwyżki cen energii i gazu. Przywykliśmy już, że owoce, i świeże, i przetworzone, nie są w Polsce luksusem, założyć zatem można, że konsument nie będzie chciał płacić za nie w sklepach więcej niż obecnie. Cenowe preferencje konsumenckie to jeden z czynników, który wpłynie na szybsze otwarcie się Polski na tańsze, konkurencyjne rynki spoza UE oraz utratę pozycji lidera w eksporcie zagęszczonych soków. Zagraża nam tu najbardziej rynek ukraiński, który już teraz unowocześnia swoją produkcję owoców i warzyw i intensywnie rozwija przetwórstwo oraz zabiega o nowe rynki zbytu. Rozwój bazy surowcowej w takich krajach, jak właśnie Ukraina czy Mołdawia, może dodatkowo skutkować przenoszeniem się biznesu (kapitału międzynarodowego) do ww. krajów, lub gdziekolwiek indziej, gdzie opłacalność produkcji będzie większa.
– Nasza branża odczuła mocno podwyżki cen energii, pracy i transportu, szczególnie mniejsze zakłady w których inaczej rozkładają się koszty – potwierdza Barbara Groele, sekretarz generalny Krajowej Unii Producentów Soków. – W przetwórstwie dodatkowym obciążeniem, oprócz rosnących kosztów, są również rosnące oczekiwania z zewnątrz. Sadownicy naciskają, żebyśmy kupowali ich owoce po wysokich cenach, na poziomie legislacyjnym trwają prace nad odgórną, niebiznesową regulacją rynku skupu owoców – w takiej sytuacji produkcja przetworów owocowych i warzywnych w polskich warunkach może stać się nierentowna – potwierdza Groele. I dodaje: Przy galopujących podwyżkach, bez wsparcia ze strony władz, już za kilka lat możemy pić soki z ukraińskich lub mołdawskich jabłek, wyprodukowane poza Polską, bo tam przeniesie się branża przetwórcza.
Materiały prasowe KUPS