Wszystko to padło z chwilą likwidacji spółdzielczości ogrodniczej i prywatyzacją, bądź upadkiem niektórych przetwórni, która to nastąpiła wraz z przemianami ustrojowo-gospodarczymi. W to miejsce pojawiły się prywatne punkty skupu i niezwiązane z sadownikami zakłady przetwórcze, w tym zagraniczne.
Pierwsze negatywne skutki tych zmian pojawiły się bardzo szybko, bo już w końcówce lat dziewięćdziesiątych. Wtedy też wskutek ogromnego kryzysu w skupie owoców powstał Związek Sadowników RP. Jednym z jego pierwszych postulatów było uregulowanie rynku przetwórczego poprzez zmianę (wzmocnienie) rolnika w łańcuchu dostaw tak, aby nie był on tylko dostarczycielem taniego surowca.
Jednocześnie dokonaliśmy analizy zależności pomiędzy cenami owoców kierowanych do przerobu (np. jabłek), a tymi najważniejszymi dla nas, czyli deserowymi. Zależność jest bezpośrednia i zawsze to „przemysł” kształtował ceny, a nie „deser”. Zawsze bowiem na rynku produkt gorszy kształtuje i wypiera produkt lepszy. Szczególnie tak jest w przypadku żywności. I choćby tylko z tego powodu warto walczyć o dobrą cenę surowca kierowanego do przerobu.
Ponieważ nie było jakiegokolwiek zainteresowania naszym pomysłem, a ceny nadal były katastrofalnie niskie, zdecydowaliśmy się zorganizować protesty pod zakładami. Miały one niespotykany wcześniej, a także później rozmiar. Kilka tysięcy sadowników pod sztandarami Związku pikietowało kilkanaście przetwórni w całej Polsce. Były zastraszania uczestników, interwencje policji i postępowania przed sądami. Sytuacja ta powtarzała się systematycznie w następnych sezonach. Efekty nieraz były doraźne -cena wzrastała, ale nieraz całkiem nieskuteczne. Przetwórcy okazywali się skuteczniejsi, a nam często brakowało solidarności wewnętrznej. Jedni protestowali, inni w tym czasie dostarczali owoce do punktów skupu.
Zawsze w czasie tych protestów namawialiśmy zakłady do podjęcia długofalowej współpracy i wyrażaliśmy chęci podpisywania wieloletnich umów kontraktacyjnych z parametrami jakości, ilości i ceny. O ile dwa pierwsze elementy były brane pod uwagę, o tyle o wpisaniu do umów cen zakupu przetwórcy zgodzić się za nic nie chcieli. System generalnie nie zadziałał.
Innym naszym postulatem w tej kwestii było zmuszenie administracyjne korzystających z pomocy unijnej (zarówno zakładów, jak też sadowników) do podpisywania umów kontraktacyjnych na wcześniej wskazanych warunkach. Jednak w ostatniej chwili zarówno w pierwszym PROW-ie jak i kolejnych jego wersjach, rządzący być może pod naciskiem przetwórców z takich zapisów się wycofywali.
Uznaliśmy wówczas jako Związek, że warto powalczyć o unijne uregulowania tej kwestii. Jeździliśmy na szereg spotkań do Brukseli, gościliśmy urzędników w Polsce- straszyliśmy, prosiliśmy, naciskaliśmy, dostarczaliśmy ekspertyz i analiz. Nasze działania zbiegły się z odczuciami unijnych urzędników, że rolnicy zarabiają jednak za mało na tym rzekomo wolnym rynku i warto ich czymś wesprzeć. Obok nas, naciskały też inne organizacje z innych unijnych krajów.
Efektem tych działań było przyjęcie przez Unię Europejską w 2013 roku przepisów zmuszających poszczególne kraje członkowskie do wdrożenia w swoim prawodawstwie systemu powiązania dostaw surowców rolnych umowami pomiędzy partnerami.
Pierwsze efekty miały miejsce w 2016 roku, kiedy wdrożono ustawowy obowiązek zawierania umów. Był to jednak system niedoskonały, a wręcz zły. Raczej utrwalający rynkową patologię niż ją eliminujący. Mówiłem o tym wówczas wielokrotnie z mównicy sejmowej. Wówczas nie chciano nas i mnie słuchać. Dopiero nasze ubiegłoroczne protesty i kulminacja niskich cen zmusiły Rząd do reakcji. Przy naszym i innych organizacji ogromnym zaangażowaniu powstał projekt ustawy, który daje nadzieję na rozpoczęcie porządkowania rynku owoców do przerobu, a to jest warunkiem uporządkowania rynku owoców deserowych.
Związek Sadowników RP będzie dalej w tej kwestii naciskał, jak robił to w minionych kilkunastu latach, chcąc zrealizować jeden z naszych najważniejszych postulatów.
Maciej Kania
Źródło: ZSRP – Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP