Na Rynku Hurtowym w Broniszach alejkę owocową zdominowały czereśnie. W tym roku ich podaż jest wyjątkowo wysoka. Niestety, w ślad za tym spadły ceny. I to drastycznie. O ile w ubiegłym roku za kilogram tych owoców sadownicy otrzymywali nawet 15 zł, to w tym sezonie ledwo udaje im się sprzedać za 5-8 zł (w zależności od jakości). A taka stawka jest zwyczajnie nieopłacalna.
- Ukraińcowi muszę zapłacić ok. 2 zł za zerwanie kilograma czereśni. Do tego dochodzą opryski, benzyna, skrzynki. I finalnie ja nie zarabiam nic. Boję się, że w tym roku jeszcze dołożę do tego interesu – mówi nam jedna z sadowniczek, która wczoraj na Broniszach sprzedawała swoje czereśnie po 5 zł.
Deszcze obniżają jakość owoców
Do kłopotów producentów czereśni dochodzi jeszcze małe zainteresowanie za strony kupujących. A popyt jest ograniczony, bo po ostatnich ulewach jakość owoców się pogorszyła i trudno się je przechowuje. Poza tym wysokie temperatury powodują, że na targowiskach i bazarach, gdzie nie ma klimatyzacji, owoce szybciej się psują.
Pokutuje mit drogiej czereśni
Sadownicy przyczyn problemu upatrują także w przekazach medialnych, z których wynikało, że czereśnie są niebotycznie drogie.
- Na moje oko, dużo szkody narobił też szum informacyjny z początku sezonu, kiedy to czereśnie były rzekomo po 100 zł. Oczywiście one były drogie, ale pochodziły z importu z wczesnych zbiorów. Nasze, krajowe w życiu tyle nie kosztowały. Więc konsumenci, którzy zapamiętali informację, że czereśnie są drastycznie drogie, teraz omijają je szerokim łukiem – wyjaśnia nam sadownik z okolic Białej Rawskiej.
A w Biedronce czereśnie z Turcji
Na mniejsze zainteresowanie czereśnią niewątpliwie wpływa ma też niekontrolowany import z krajów trzecich, jak Turcja, Serbia czy nawet Uzbekistan.
- To, że można dostać czereśnię z Turcji w Sandomierzu, czyli zagłębiu produkcyjnym tych owoców, to jest jakaś paranoja – ocenia kolejny sadownik, z którym rozmawialiśmy. Wczoraj na Broniszach sprzedawał swoje czereśnie po 4 zł.
- Przeszła silna ulewa nad moim sadem, więc jakość owoców jest średnia. Udało mi się sprzedać kilka skrzynek za 4 zł/kg, ale taka cena nie zwróci w żaden sposób kosztów produkcji – wyjaśniał nam sadownik.
Również Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii za złą sytuację producentów czereśni obwinia nadmierny import, prowadzony zwłaszcza przez Biedronkę.
- W sklepach tej sieci w sezonie zbioru czereśni królują czereśnie z Turcji. Jeżeli największe sieci zaopatrują się zagranicą, no to mamy taki efekt - zaznacza Kołodziejczak w nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych.
Wszystko w jednym czasie
Niewątpliwie na tak niskie stawki miały też wpływ skumulowane zbiory. Wiele odmian ze względu na upały dojrzała w jednym czasie, co przełożyło się na duży wzrost podaży w krótkim czasie.
- W ciągu ostatnich 10 dni bardzo szybko dojrzały wszystkie odmiany, więc nastąpił wysyp owoców i totalnie spadła cena. Był nawet taki moment, że czereśnie sprzedawano po 2 - 3 zł/kg. Teraz sytuacja się ustabilizowała i kosztują ok 4-5 zł/kg z upraw niezabezpieczonych przed warunkami pogodowymi. Droższe są spod daszku. Regina czy Kordia kosztują ok 8 zł/kg – wyjaśnia nam Maciej Kmera, ekspert Rynku w Broniszach.
Czy jest szansa, że ceny czereśni wzrosną?
Nadzieję na wyższe stawki mają jeszcze producenci późnych odmian. I być może ceny rzeczywiście wzrosną, bo w Turcji niebawem skończą się zbiory, co automatycznie ograniczy import. Ale nie należy się spodziewać dużych wzrostów. Trzeba tylko mieć nadzieję, że w przyszłym sezonie plantatorów czereśni ominie klęska urodzaju i choć trochę odrobią tegoroczne straty.
Kamila Szałaj