Białoruś to bardzo ważny rynek dla polskiego jabłka. Odkąd Rosja wprowadziła embargo w 2014 roku na unijną żywność, to właśnie w dużej mierze na Białoruś trafiały nasze owoce, reeksportowane później do Rosji. Zamknięcie granic i tranzytu z Polską będzie oznaczać spore kłopoty dla branży sadowniczej.
- Od 2014 roku znaczącym importerem naszych jabłek została Białoruś, do której wysyłaliśmy nawet 600-700 tys. ton jabłek w sezonie, i która w dużym stopniu zastąpiła Rosję. Z tego powodu bieżące wydarzenia w Mińsku i innych miastach będą miały wpływ na handel – wyjaśnia Mirosław Maliszewski, Prezes Związku Sadowników RP.
Łukaszenka już kilka dni temu straszył zamknięciem kraju dla tranzytu, jeśli Polska i Litwa nie zaprzestaną wspierania protestującej w jego kraju opozycji.
- Polacy i Litwini wysyłali przez nas do Chin i Rosji, to teraz będą latać lub handlować przez Bałtyk i Morze Czarne z Rosją – powiedział wtedy Łukaszenka. - A w sprawie produkcji, na którą Rosja wprowadziła embargo, niech nawet nie marzą - dodał.
Teraz te zapowiedzi mają się ziścić, chociaż granice, póki co (18 września, piątek, godz. 15.00) są otwarte.
- Na ten moment ruch odbywa się płynnie, granica nie jest zamknięta – poinformowała nas por. SG Agnieszka Golias, Rzecznik Prasowy Komendanta Głównego Straży Granicznej.
Ale to się może w każdej chwili zmienić, zwłaszcza, że PAP poinformował przed momentem, że prezydent Andrzej Duda rozważa możliwość nałożenia krajowych sankcji na Białoruś.
Jak wynika z danych Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, w 2019 roku nasz eksport na Białoruś przekroczył 1,7 mld euro. Sprzedajemy głównie maszyny i urządzenia mechaniczne oraz produkty pochodzenia roślinnego. Wartość sprzedaży tych ostatnich wyniosła 191 mln euro.
ksz, fot. gov.by