Agresja Rosji w Ukrainie niesie za sobą długofalowe skutki, które będzie odczuwać gospodarka. Polscy eksporterzy jabłek stracili już możliwość sprzedaży na wschód, m.in. do Mongolii i Kazachstanu. Sytuacja utrudniona jest również przez brak kontenerów, dzięki którym moglibyśmy wysyłać swój towar, chociażby do Egiptu, który stał się w ostatnich latach jednym z głównych importerów polskich jabłek.
– Tym, co nas ratuje, jest w miarę dobra cena na jabłka przemysłowe. Z drugiej strony od początku tego roku panuje bardzo duża stagnacja w sprzedaży jabłek deserowych – zarówno na rynku krajowym, jak i w eksporcie. Po prostu wszędzie tych jabłek kupuje się mniej – mówi Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.
– Ukraina w ostatnich latach dosyć intensywnie rozwijała produkcję ogrodniczą. Tu trzeba zwrócić uwagę zwłaszcza na jabłka, pod tym względem Ukraina zaczynała już stawać się naszym konkurentem na wielu rynkach, oraz owoce leśne, zwłaszcza borówki. W ubiegłym roku Ukraina konkurowała już z naszą borówką, szczególnie na rynku brytyjskim. Rozwijała też produkcję warzyw, zarówno szklarniowych, jak i gruntowych. Tak więc to był – i mam nadzieję dalej będzie – rosnący producent produktów ogrodniczych – mówi agencji Newseria Biznes Witold Boguta.
Stracony sezon?
Obecny sezon według analityków będzie najprawdopodobniej stracony dla producentów oraz eksporterów rolnych z Ukrainy. Ukraińskie jabłka były mocną konkurencją dla polskiego produkty na dużym rynku w Egipcie. Ukraina zresztą tak jak Rosja jest dużym importerem zbóż, dlatego eksperci wskazują na zagrożenie, jakim jest niedobór pszenicy na światowym rynku oraz potencjalne problemy na rynku chleba czy produktów mącznych.
– Ta wojna spowodowała też bardzo wiele zakłóceń w dostawach i w ich kierunkach. Teraz jest to nawet większy problem dla handlu niż brak ewentualnych produktów z Ukrainy – mówi prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw. – Dla polskich producentów jabłek oznacza to pozrywane łańcuchy dostaw, przede wszystkim, jeśli chodzi o rynek wschodni. Oczywiście ze względu na embargo nie mamy Rosji i Białorusi, ale sprzedawaliśmy nasze jabłka np. do Kazachstanu, Mongolii i do Azji Środkowej, a w tej chwili te jabłka po prostu nie mogą tam jechać. Jednocześnie Mołdawii, która sprzedawała jabłka do Białorusi i Rosji, teraz zostało ich ponad 100 tys. ton i nie bardzo może je sprzedać, więc próbuje je skierować na rynek bałkański, na który w tym czasie jechały też nasze jabłka – dodaje.
Polski eksport został odcięty
Agresja Rosji w Ukrainie, odcięła polskich producentów od wschodnich rynków zbytu, który był kolejnym ciosem zaraz po wprowadzonym w 2014 roku przez Rosję embargo na polskie jabłka. Producenci skupieni są aktualnie na poszukiwaniu nowych kierunków sprzedaży, tak aby zastąpić Mongolię czy Kazachstan.
– Nasze jabłka jadą w tej chwili w większych niż dotychczas ilościach m.in. do krajów skandynawskich, czym denerwują się Włosi, bo wypieramy ich z tego rynku – mówi Witold Boguta. – Jednocześnie na rynku brakuje kontenerów, żeby drogą morską te nasze jabłka wysyłać, chociażby do Egiptu, który stał się ich ważnym odbiorcą. Mamy po prostu cały szereg zawirowań.
Witold Boguta wskazuje, że w tej chwili trudno nawet prognozować tegoroczny sezon jabłkowy i pod kątem producentów z Ukrainy i polskich.
– Polska jest krajem nadwyżkowym, jeśli chodzi o produkcję owoców i warzyw. Spore ilości tego, co wyprodukujemy, musimy sprzedać. Podobnie zresztą jak większość krajów europejskich, które są dużymi producentami, np. Hiszpania, Włochy, Francja czy Grecja – mówi ekspert. – Jeśli pogoda będzie dalej taka jak obecnie, sprzyjająca wegetacji, a w sezonie nie będzie jakichś klęsk typu przymrozki czy gradobicia, produkcja jabłek może być wysoka. Jeśli producenci nie znajdą wystarczającej liczby odbiorców na swoje owoce, wówczas mogą pojawić się problemy.
Stagnacja na rynku owoców
Stagnacja na rynku wewnętrznym, jak i w eksporcie widoczna jest w sprzedaży jabłek deserowych, ale według Witolda Boguty podobne zjawisko być może będziemy obserwować także w innych kategoriach owoców.
– Wszędzie tych jabłek kupuje się mniej, ludzie mają mniej pieniędzy. Myślę, że łatwiej może być z warzywami, dlatego że o ile owoce nie są produktem pierwszej potrzeby, to jest coś ekstra, deser, o tyle warzywa są w posiłkach stosowane w większej ilości. Dlatego tu może być mniej problemów – ocenia prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw.
opr. Bernat Patrycja
Źródło: Newseria
Fot: Envatoelements