Jeszcze 20–30 lat temu powierzchnia sadów i plantacji jagodowych była nieporównywalnie mniejsza niż obecnie. Jednocześnie należy pamiętać, że wszystkie najważniejsze gatunki owocowe uprawiane w Polsce są owadopylne. To od pracy owadów zależą ilość i jakość plonów uzyskiwanych przez sadowników. Niestety, powszechna chemizacja i rozrastające się monokultury przyczyniły się do tego, że dzikie zapylacze utraciły znaczną część swoich naturalnych siedlisk i ich populacja bardzo się zmniejszyła.
Dlatego coraz więcej sadowników, aby móc wyprodukować owoce o najwyższych parametrach jakościowych, decyduje się na wprowadzanie do swoich sadów owadów zapylających. W Chinach kwiaty zapylane są przez ludzi pędzelkami. W Polsce nie jest to możliwe ze względu na coraz większy deficyt siły roboczej, a co za tym idzie coraz wyższe koszty pracy. Powstał już prototyp pszczoły-robota, ale doskonale wiemy, że nic nie zastąpi żywych owadów.
Co nam dają zapylacze
Szacuje się, że w jabłoniach tylko nieco ponad 3% kwiatów zostaje zapylonych bez udziału owadów, natomiast przy ich udziale wartość ta wzrasta do nawet 20% – średnio jest to 13%. Wynika z tego, że dzięki owadom plony jabłek mogą wzrosnąć nawet czterokrotnie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że dobrze zapylone kwiaty wydają większe, bardziej wyrównane oraz lepiej się przechowujące owoce. Od ilości pestek zależy bowiem, czy owoc będzie wyrównany i jak długo będzie można go przechowywać bez utraty jędrności.
Cały artykuł przeczytasz w kwietniowym wydaniu miesięcznika "Sad nowoczesny". Sprawdź nasza ofertę!