Zdaniem polskiego ministerstwa rolnictwa przedstawiony przez Komisję Europejską projekt rozporządzenia w sprawie zrównoważonego stosowania środków ochrony roślin jest dalece rozczarowujący, a proponowane rozwiązania są nieadekwatne do zakładanych celów. Jednocześnie naszym zdaniem projekt nie uwzględnia konsultacji z państwami członkowskimi, które zgłaszały zastrzeżenia podczas posiedzeń Rady ds. Rolnictwa i Rybołówstwa.
- Stanowisko Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi wobec tego projektu jest zdecydowanie negatywne. Stanowisko takie zostało zaprezentowane podczas pierwszego spotkania grupy roboczej Rady na którym omawiany był projekt, w dniu 13 lipca br. – napisał wiceminister rolnictwa Lech Kołakowski.
Potrzeba nowe ocena wpływu rozporządzenia?
W ocenie polskiego resortu rolnictwa proponowane w projekcie rozwiązania miałyby istotny negatywny wpływ na bezpieczeństwo żywnościowe i konkurencyjność unijnego rolnictwa, a także prowadziłyby do zwiększenia uzależnienia unijnego systemu żywnościowego od importu żywności. Powyższe zagrożenia są szczególnie aktualne w kontekście zdarzeń zakłócających łańcuchy dostaw, jak pandemia COVID-19 i wojna na Ukrainie, czego projekt nie uwzględnia. Ocena wpływu dla projektu została opracowana przez Komisję Europejską przed agresją Rosji na Ukrainę i powinna zostać dokonana ponownie w kontekście diametralnie zmienionej sytuacji żywnościowej na świecie.
Co z nieuczciwym importem ?
Jednocześnie brak jest ze strony Komisji Europejskiej propozycji mechanizmów ograniczających import do UE z państw trzecich żywności produkowanej przy niższych niż unijne standardach środowiskowych. Badanie importowanej żywności na obecność pozostałości środków ochrony roślin nie stanowiłoby rozwiązania problemu, ponieważ preparaty stosowane na wczesnych etapach produkcji nie pozostawiają śladów w płodach rolnych.
Dyskryminacja Polski?
W ocenie MRiRW radykalne ograniczenie stosowania środków ochrony roślin w państwach o niskim ich zużyciu na ha, spowodować może brak możliwości zapewnienia ochrony roślin, a tym samym utrzymania produkcji. Państwa członkowskie o niższym zużyciu środków ochrony roślin straciłyby ponadto możliwość efektywnego reagowania na nowe zagrożenia ze strony agrofagów (w tym związane ze zmianami klimatycznymi, zwiększającym się międzynarodowym obrotem handlowym, czy mobilnością ludzi). Dużym problemem dla ochrony upraw przy stale zmniejszającej się palecie dostępnych środków ochrony roślin, staje się też odporność agrofagów na dostępne preparaty.
Długa lista zastrzeżeń
Nieakceptowalny jest także proponowany radykalny zakaz stosowania środków ochrony roślin na obszarach wrażliwych, który uniemożliwiłby produkcję roślinną na obszarach NATURA 2000, a także możliwość ochrony lasów.
Projekt zakłada także nałożenie tak na rolników, jak i na administrację, szeregu nowych obowiązków. Projekt nie uwzględnia przy tym kompetencji rolników uzyskanych w ramach średniego lub wyższego kształcenia rolniczego – Polska ma tymczasem bardzo rozwiniętą sieć szkół kształcących w tym zakresie.
Szczególne zastrzeżenia MRiRW dotyczą ujętych w projekcie propozycji:
- obligatoryjnego korzystania z doradztwa przez wszystkich profesjonalnych użytkowników środków ochrony roślin (tak w kontekście praktycznych możliwości zapewnienia doradztwa dla 1.3 mln rolników w Polsce, jak i nieuwzględniania kwalifikacji zawodowych rolników uzyskanych w ramach kształcenia rolniczego),
- przyjęcia zasad integrowanej ochrony roślin poszczególnych upraw w formie krajowych aktów prawnych, naszym zdaniem integrowana ochrona roślin jest systemem niedającym się sprowadzić do prostych prawnych nakazów i zakazów, nie jest możliwe określenie na poziomie aktu prawnego zasad postępowania we wszystkich możliwych scenariuszach, jakie mogą mieć miejsce na konkretnej plantacji – uwzględniając warunki pogodowe, presję ze strony agrofagów, wymagania rynkowe, etc.), jednocześnie po około 10 latach dyskusji dotyczącej określenia sposobu kontroli integrowanej ochrony roślin na poziomie gospodarstwa rolnego, Komisja Europejska proponuje przerzucenie rozwiązania tego problemu na państwa członkowskie,
- wprowadzenia elektronicznego rejestru integrowanej ochrony roślin (duże obciążenie administracyjne),
- proponowane terminy realizacji poszczególnych zobowiązań wynikających z projektu (brak odpowiednio długiego vacatio legis).
Czy Polska zablokuje unijną inicjatywę ?
- Powyższe zastrzeżenia Ministerstwo będzie konsekwentnie prezentować na forum Unii Europejskiej, a przede wszystkim podczas spotkań grupy roboczej Rady omawiającej projektowane rozporządzenie. Cennym wsparciem dla działań Ministerstwa byłby jednak także silny głos środowiska rolniczego, kierowany do organów Unii Europejskiej – Komisji Europejskiej, a przede wszystkim Parlamentu Europejskiego – napisał pod koniec sierpnia wiceminister rolnictwa L. Kołakowski w piśmie do szefa Izb Rolniczych W. Szmulewicza.
Głos rolników
I na taki głos środowisk rolniczych resort rolnictwa na pewno może liczyć. We wrześniu odbyło się posiedzenie grupy roboczej „Zboża” Copa-Cogeca oraz grupy dialogu społecznego „Zboża i oleiste” przy Komisji Europejskiej, na których Polskę reprezentował Marcin Gryn ekspert Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych. Zdaniem rolników inicjatywa KE idzie zbyt daleko.
- Przy dzisiejszych nakładach i kosztach produkcji długofalowo jest to najgorsze co możemy zrobić. Chyba nie zdajemy sobie sprawy ze skutków permanentnego ograniczenia środków ochrony roślin. Jeżeli bank nasion chwastów w glebie będzie się kumulował to my tego potem nie zwalczymy przez lata. Zmiany powinny w większym stopniu opierać się o rolnictwo integrowane, a nie całkowicie rolnictwo ekologiczne. To samo dotyczy się nawożenia. Żeby coś z tej gleby wyciągnąć, trzeba najpierw włożyć. Gleba to żywy organizm. Moim zdaniem założenia europejskiego Zielonego Ładu są kompletnie nietrafne w kontekście dbałości o środowisko, są ideologiczne – powiedział Marcin Gryn z Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Jednocześnie rolnicy zwracają uwagę, że wycofywanie środków ochrony roślin powoduje, że trzeba stosować inne preparaty, ale częściej. To rodzi koszty dla rolnika i wcale nie ogranicza stosowanie ś.o.r. Jest to także działanie odwrotne od tego co Unia Europejska chce osiągnąć.
Zdaniem polskiego eksperta polski rząd powinien także częściej skorzystać z derogacji na stosowanie środków ochrony roślin. Istniej coś takiego jak czasowe dopuszczenie do użytku. I tak na przykład Włosi dopuścili w ten sposób do użytku 200 środków, a w Polsce tylko na kilkanaście.
wk
fot.Patrycja Bernat